Jak to się zaczęło?
Kilka miesięcy temu wpadł mi w oko post o organizowanej przez SaalDigital akcji, w której zapraszali fotografów do wypróbowania ich produktów na preferencyjnych warunkach cenowych. Zaciekawiony, a następnie zachęcony przez znajomą fotografkę (dzięki Pati! Przy okazji zerknijcie na jej zdjęcia – petarda!) wysłałem swoje zgłoszenie. Niedługo potem dostałem odpowiedź, że chętnie przekażą mi kod zniżkowy na fotoksiążkę ich produkcji. Minęło trochę czasu zanim zebrałem się w sobie i przygotowałem wszystko do druku, ale finalnie złożyłem książkę składającą się z około trzydziestu fotografii. Cały proces może wydawać się z początku skomplikowany, ale w rzeczywistości składa się z kilku prostych kroków. Poniżej znajdziecie kilka porad oraz moje przemyślenia dotyczące drukowania zdjęć i składania swojej własnej fotoksiążki.
Co będzie potrzebne?
Zanim z niecierpliwością (lub niepewnością) klikniecie „drukuj”, musicie zaopatrzyć się w kilka rekwizytów. Umożliwią Wam one cieszenie się zdjęciami w jak najlepszej jakości, które wiernie przypominają to, co widzicie na ekranie:
- Skalibrowany monitor dobrej jakości – moje doświadczenie pokazuje, że tutaj nie ma drogi na skróty. Monitorów dla grafików czy fotografów na rynku jest sporo i niektóre z nich można dostać w naprawdę dobrej cenie. Chodzi o to, aby zawierał on szerszą paletę barw (tzw. gamut) niż większość popularnych modeli (np. AdobeRGB). Co również bardzo istotne, dobrze aby taki monitor wiernie oddawał kolory w stosunku do rzeczywistości, czy też dokładniej rzecz ujmując – obowiązującego w branży standardu. Tutaj potrzebna jest kalibracja, o której napiszę nieco więcej poniżej.
- Drukarka, papier fotograficzny i tusze – jeśli zamierzacie drukować dużo swoich zdjęć (zwłaszcza profesjonalnie), to warto zainwestować we własny sprzęt. Tak wyjdzie po prostu taniej i będziecie mieli większą kontrolę nad całym procesem. Jednak jeśli drukujecie sporadycznie, to warto skorzystać z zewnętrznej usługi. W moim przypadku dostawcą tego elementu układanki została firma SaalDigital, na której sprzęcie drukowana i składana była fotoksiążka.
- Profile ICC – zdjęcia (zwłaszcza kolorowe) mają to do siebie, że wyglądają inaczej na każdym z nośników. Niebagatelne znaczenie ma też ilość światła i jego „temperatura” (ciepła lub zimna), przy którym oglądacie papierowe wydruki lub cyfrowe reprodukcje. Jeśli przygotowujecie swoje prace na jednym monitorze, to na innym okaże się, że kolory i kontrasty nie są dokładnie takie same. To samo tyczy się drukarek, papierów i tuszy fotograficznych. Każde medium, na którym oglądane jest zdjęcie, odwzorowuje je nieco inaczej niż pozostałe. Ponieważ ilość możliwych kombinacji jest ogromna, stworzono tzw. profile ICC, które „symulują” podgląd zdjęcia na danym nośniku. Dzięki temu na własnym monitorze możemy ze sporym prawdopodobieństwem ocenić, jak nasze prace będą wyglądały wydrukowane na konkretnym papierze i przy pomocy wybranego urządzenia. SaalDigital udostępnia kompletną listę plików ICC dostępnych dla używanych przez nich materiałów na swojej stronie – jak sami zobaczycie, jest ich całkiem sporo, choć to tylko kilka drukarek i wersji papieru.
- Program do obróbki zdjęć – sam korzystam z pakietu fotograficznego Adobe (Lightroom + Photoshop), ale programów do wywoływania plików RAW i dalszej obróbki jest sporo, np. ON1 Photo RAW czy ACDSee Photo Studio Ultimate. Istotne jest to, aby dało się do nich zaimportować plik ICC, aby podejrzeć jak dane zdjęcie będzie się prezentować na papierze.
Po zaopatrzeniu się w wyżej wymienione pozycje można przejść do powtórnej obróbki zdjęć.
Drugie wywołanie
Dobrze czytacie – musicie obrobić swoje zdjęcia raz jeszcze. Ale nie od zera! W dużym skrócie – jeśli swoje fotografie macie już przygotowane, to musicie upewnić się, że to co wydrukujecie będzie wyglądało tak samo jak na monitorze, lub przynajmniej tak blisko, jak to możliwe. Proces ten nazywany jest soft-proofingiem. Nie ma tutaj żadnej gotowej formuły, co zrobić. Ten etap jest bardzo subiektywny i opiera się przede wszystkim na odbiorze wizualnym.
Najpierw kalibrujecie swój monitor. Służą do tego specjalne urządzenia, jak np. ColorMunki czy SPYDER5. Taka kalibracja gwarantuje pracę w uznanym, międzynarodowym standardzie, i daje największe prawdopodobieństwo uzyskania przewidywalnych rezultatów. Ja, niestety, takim urządzeniem nie dysponowałem w trakcie przygotowywania fotoksiążki, więc posłużyłem się danymi ze strony SaalDigital, aby ręcznie dostosować możliwe ustawienia, takie jak właściwa temperatura (tzw. balans bieli) oraz parametry jasności. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale lepsze niż brak jakiejkolwiek kalibracji.
Następnie ładujecie profil ICC właściwy dla wybranego przez Was produktu (np. fotoksiążka na błyszczącym papierze) do programu i modyfikujecie „na oko” swoje zdjęcie w taki sposób, aby wersja zdjęcia z zastosowanym profilem przypominała jak najbardziej tę bez niego. Zwykle oznacza to drobne poprawki kontrastu, a także odcieni czy nasycenia kolorów. Drukarki pracują zwykle w przestrzeni barw CMYK, która, w porównaniu do stosowanej przez większość monitorów sRGB, dysponuje mniejszą paletą kolorów i innym sposobem ich tworzenia. Czasami trzeba pójść na kompromis i zmienić parametry zdjęcia na nieco mniej atrakcyjne dla oka, aby zostały one poprawnie wydrukowane. W moim przypadku kilka zdjęć, które początkowo chciałem zamieścić w fotoksiążce, finalnie nie trafiło do niej właśnie z tego powodu. Zmiany konieczne do właściwego odwzorowania zdjęcia były na tyle duże, że traciło ono dla mnie swój początkowy charakter. Możliwe jednak, że dla innego produktu niż książka (np. plakat, płótno, itp.) przestrzeń barw byłaby nieco inna i umożliwiłaby lepszy wydruk.
Oprócz sprawdzenia „na oko” czy dane zdjęcie wygląda tak, jak chcieliście, trzeba się też upewnić, czy drukarka będzie w stanie poprawnie odwzorować wszystkie kolory, jakie się na nim znajdują. Służy do tego specjalny alert przestrzeni barw – jeśli po jego włączeniu żadna część zdjęcia nie świeci się ostrzegawczo (w przypadku Lightrooma na czerwono), to macie pewność, że kolory widoczne na monitorze zostaną właściwie wydrukowane. W moim przypadku trwało to kilka godzin, gdyż wybrałem około trzydziestu zdjęć. Niektóre nie wymagały ode mnie niemal żadnych poprawek, inne z kolei całkiem sporo. Dobra wiadomość jest taka, że dla wybranego profilu ICC wystarczy przejść przez ten proces tylko raz dla każdego zdjęcia.
Na tym etapie warto również przygotować sobie dodatkowe elementy, jak np. teksty, które chcielibyście zamieścić w fotoksiążce obok zdjęć. Jeśli planujecie zawrzeć krótką historię ich powstawania lub jakiś (motywacyjny ;) cytat, warto przygotować sobie wszystko zanim przystąpicie do składania finalnego produktu.
Składanie fotoksiążki
Oferta SaalDigital w tym względzie jest dość złożona, ale postaram się ją opowiedzieć tak prosto, jak się da. Dostępne są trzy możliwości przygotowania książki: automatyczny (za pomocą kreatora na stronie www), półautomatyczny (z wykorzystaniem aplikacji instalowanej na komputerze, oraz ręczny (za pomocą szablonów do programu Photoshop). Ja skorzystałem z opcji półautomatycznej, gdyż wydawała mi się dobrym kompromisem pomiędzy czasem koniecznym na przygotowanie książki oraz elastycznością w układzie zdjęć i tekstów.
Po otworzeniu aplikacji wybrałem parametry produktu, takie jak rodzaj papieru (matowy, błyszczący), jego grubość, rodzaj okładki (twarda, miękka, z watowaniem lub bez), rozmiar, orientację (pozioma lub pionowa) czy proporcje (prostokąt, kwadrat, itp). Wszystkie one mają wpływ na cenę końcową książki, tak samo jak ilość jej stron.
Następnym umieściłem przygotowane wcześniej zdjęcia i teksty w wybranym przez siebie układzie, dobrałem kolory teł i ramek i wkleiłem przygotowane wcześniej opisy. Pro tip: Nie rozciągajcie za bardzo zdjęć na stronie, gdyż skutkuje to utratą rozdzielczości, a więc subiektywnej jakości i ostrości. Jeśli jednak dysponujecie materiałami o wysokiej liczbie i zagęszczeniu pikseli, nie musicie się o to martwić. Ten etap również zajmuje trochę czasu, choć mniej, niż samo przygotowywanie zdjęć. W moim przypadku były to ok. 2-3h.
Efekt końcowy
Tutaj mała uwaga: nie jest możliwe wierne przekazanie wyglądu fotoksiążki poprzez zrobienie jej zdjęcia. Ma na to wpływ mnóstwo czynników, które opisywałem powyżej. Papier to jedno, a jego zdjęcie to coś zupełnie innego. Ponieważ nie dysponuję zestawem do choćby półprofesjonalnej fotografii produktowej, będziecie musieli zadowolić się kilkoma prostymi ujęciami. Pamiętajcie proszę jednak, że na żywo książka prezentuje się dużo lepiej. A ponieważ mój egzemplarz miał okazję przejść już przez kilka par rąk, to dodatkowo widać na nim “drobne ślady użytkowania”. Da Wam to też ogląd na to, jak taka książka będzie wyglądać po pewnym czasie. ;)
Parametry mojej książki to:
- matowy papier fotograficzny
- matowa okładka bez watowania
- format: 28 x 19 cm (A4 poziomy)
Pro tip: jeśli drukujecie zdjęcia, sprawdźcie dokładnie, czy nie ma na nich jakichś niedoskonałości jak np. pyłki na matrycy. Nie chcecie, tak jak ja, dowiedzieć się o nich dopiero wtedy, kiedy otrzymacie gotowy wydruk. 😅
Co mi się podoba?
Na plus zaliczam jakość książki oraz czas realizacji usługi. Pomimo, iż wydruki dokonywane są w Niemczech, od momentu wysłania materiału do druku do odbioru nie minęły trzy dni robocze. Książka prezentuje się naprawdę znakomicie. Strony są precyzyjnie przycięte i sklejone; nie widać żadnych niedociągnięć oprócz tych, których sam się dopuściłem podczas obróbki. Całość przyszła zapakowana w dopasowany i sztywny karton oraz w ochronnym etui. Do wyboru było też opakowanie prezentowe, ale ponieważ drukowałem tę książkę tylko dla siebie w ramach testu, nie skorzystałem z tej opcji.
Co mi się nie podoba?
Największe zastrzeżenia mam do dostępnej przestrzeni barw i odwzorowania kolorów. Jak pisałem wyżej, przestrzeń CMYK jest mniejsza niż sRGB i w przypadku tego produktu (fotoksiążka na matowym papierze) zauważyłem je najbardziej w odcieniach pomarańczowych oraz zielonych. Już na etapie soft-proofingu zdałem sobie sprawę, że zdjęcia z dużą ilością tych kolorów są problematyczne i będą wymagały ode mnie więcej modyfikacji, niż pozostałe. Możliwe, że dla innego rodzaju produktu (zestawu: drukarka, papier, tusze) odzworowanie kolorów byłoby dokładniejsze, więc jest to w dużej mierze kwestia doboru właściwego medium do danego zdjęcia. W tym przypadku wybór jest ograniczony do kilkunastu opcji oferowanych przez SaalDigital, co jest niejako wpisane w samą usługę. Jeśli chcemy mieć większą elastyczność w tym względzie, pozostaje samodzielne drukowanie zdjęć na swoim sprawdzonym papierze i sprzęcie.
W moim odczuciu wydrukowane zdjęcia są również nieco „cieplejsze” niż te, które widziałem na monitorze. Nie jest to duża różnica, ale zauważalna, nawet podczas oglądania zdjęć pod stosunkowo „zimnym” światłem. Następnym razem będę o tym pamiętał i przygotuję odpowiednio zdjęcia, aby temu zapobiec.
Wskazówki dla Was
Jeśli zdecydujecie się na drukowanie własnych zdjęć (i nie mówię tu o automatach z Rossmana) to mam dla Was (a także dla siebie) garść porad:
- Skalibrujcie porządnie swój monitor. Pozwoli to uniknąć różnic w odcieniach bieli czy niektórych kolorów, które w moim przypadku wyszły w druku odrobinę inaczej, niż te oglądane na ekranie. Mam przeczucie, że drukowanie większej ilości zdjęć to dla mnie tylko kwestia czasu, więc prędzej czy później zainwestuję pewnie w porządny kalibrator.
- Dobierzcie odpowiedni nośnik dla Waszych zdjęć. Każde zdjęcie jest inne, więc potrzebuje właściwej oprawy. Wybór jest duży, a każdy papier fotograficzny ma swoją własną charakterystykę. Poczytajcie lub, jeśli macie możliwość, zobaczcie na własne oczy jak dany papier odwzorowuje kontrast i kolory. Popytajcie innych fotografów lub drukarzy, co mogą polecić do Waszych zdjęć.
- Skorzystajcie z opcji wydruku próbnego, jeśli wybrany punkt to umożliwia. W przypadku dużej ilości zdjęć, jak w fotoksiążce, byłoby to problematyczne, jednak jeśli chcecie wydrukować sobie jedno lub kilka zdjęć w dużym formacie (sam mam ich kilka), to taka opcja może być przydatna. Skorzystanie z niej pozwoli Wam oszczędzić na kolejnych wydrukach w przypadku, gdy coś nie będzie wyglądało dokładnie tak, jakbyście tego chcieli.
- Bawcie się tym! Sam proces jest ciekawy, inspirujący i dostarcza sporo wiedzy z zakresu postrzegania kolorów, kontrastów czy wpływu powierzchni papieru na oglądaną fotografię. Zdjęcie na papierze potrafi wzbudzić też niemały podziw lub sentyment. Świetnie sprawdzą się jako prezent dla osoby, która docenia taką formę prezentacji. W końcu jest ona znacznie bardziej szlachetna, niż załącznik w mailu czy w okienku komunikatora. ;)
Jeśli zechcecie wydrukować sobie kilka zdjęć – zerknijcie na stronę SaalDigital. Może znajdziecie tam coś dla siebie. :)
A jeśli drukowaliście już kiedyś zdjęcia, to jestem ciekaw Waszych wniosków i przemyśleń. Sekcja komentarzy poniżej jest cała dla Was. :)
Leave a reply